Stoję na przystanku czekając na tramwaj. Obok siedzi starszy facet. Patrzy na mnie i coś mówi. Nie dosłyszałam, więc pytam o co chodzi. A on "słucham?". Więc stwierdzam, że może do siebie gadał i się wycofuję "nic nic". Po chwili znów coś mówi, słyszę "coś tam 2.20". Ma poprawnie założoną maseczkę (mimo, że na zewnątrz już nie trzeba), więc nie jestem pewna czy dobrze usłyszałam. Wyjaśniam, że przez maskę nie słyszę co mówi. Zdjął ją i pyta czy mogę mu dać 2.20. Tramwaj już stoi na światłach. Zgodnie z prawdą mówię mu że nie mam przy sobie drobnych, zazwyczaj płacę kartą. A on - czy kupię mu w takim razie bilet. Stwierdzam, że dobrze, mogę kupić. Dopytuję czy 75minutowy, bo on jest za wspomniane 2,20zł. Odpowiada, że tak. Postanawiam, że kupię dwa razem w tramwaju - sobie i dla niego. Tramwaj podjeżdża. Mój rozmówca nie wstaje. Wsiadam. On dalej siedzi. Drzwi się zamykają. No i został... Bez biletu. A ja z dezorientacją.
Źle się zrozumieliśmy czy wcale nie chodziło o bilet?
Nie raz widziałam jak wokół publicznego śmietnika (takiego małego kubła, co stoi na przykład przy ławce w parku) leżą jakieś odpadki, plastikowe torby, butelki i tym podobne...
Wtedy w głowie pojawia się myśl - kurcze, tak ciężko trafić do kubła? Albo jak już nie trafisz to się schylić i podnieść?
Wracam ze spaceru (błoga chwila między zajęciami). Mijam taki jeden -wyżej przytoczony- publiczny śmietnik. Na kuble siedzi okazały czarny kruk. Nagle - łuup - nurkuje dziobem w kuble. Wygrzebuje z niego plastikową reklamówkę i siuup - łup ląduje na trawie. Nurkuje dalej. Siuup - kolejna reklamówka. Później jakiś papier. Ewidentnie czegoś szuka. Zdobycze tworzą coraz pokaźniejszą stertę obok kubła. Wybacz wyimaginowany człowieku, którego kiedykolwiek wykreowałam i oskarżyłam niesłusznie o zaśmiecanie terenu.
Te kruki to ciekawe stworzonka. Dzisiejszy spacer po parku również stał się przestrzenią, by jeden z nich mnie zaskoczył. Patrzę na czarnego delikwenta przechadzającego się po trawie. Nagle coś znalazł. Chyba kawałek chleba czy bułki. Ktoś w tym parku dokarmia ptaki. Obok była kałuża. Chlup - pokarm do kałuży. O niee, posiłek stracony. Jednak po chwili go wyjął i zjadł. Z następnym znalezionym kawałkiem było tak samo. Skubany... rozmiękcza sobie pieczywo. Sprytnie.
Wychowywanie bez kar i nagród. A co z pochwałami? Przecież to pewien rodzaj nagrody... I jak odróżnić karę od zapowiedzianej konsekwencji?
Żadnej rywalizacji. Czyli bez wyścigów, konkursów, zawodów.
Wspieramy poprzez relację. Mamy wzgląd na granice. Świadomi procesu grupowego.
~ Cząstka owoców stażu

ciekawe obserwacje, ciekawe życie i wogóle to ciekawa z ciebie osóbka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNa pewno czasami można trafić na różnych ludzi w tym codziennym zabieganiu.
OdpowiedzUsuńwitam dziękuje za odwiedziny również pozdrawiam
OdpowiedzUsuń#callofkosa
OdpowiedzUsuń